Narodowa Reprezentacja Akademicka to program wspierający studentów-sportowców w prowadzeniu dwutorowej kariery. Jego wartość dokładnie poznali m.in. na WSG Bydgoszcz.
Przypomnijmy, że projekt NRA to program Ministerstwa Edukacji i Nauki. Ma on pomóc młodym osobom w pogodzeniu treningów i startów z nauką na poziomie akademickim. Dzięki temu programowi uczelnie otrzymują dofinansowanie na organizację dodatkowych zajęć dydaktycznych dla zawodniczek i zawodników, którzy w ten sposób mogą studiować według przystosowanego do ich potrzeb planu. Takie plany regularnie trzeba tworzyć na Wyższej Szkole Gospodarki w Bydgoszczy.
Zawsze znajdą rozwiązanie
Bydgoska WSG to szkoła niepubliczna. Czy współpraca ze sportowcami na takiej uczelni różni się jakoś od pracy z zawodnikami na uczelniach publicznych?
– Główną różnicą jest to, że nasze działania nie są wspierane z budżetu państwa. Dopóki nie było programu Narodowa Reprezentacja Akademicka, wszelkie programy dotyczące dwutorowej kariery finansowaliśmy z własnych środków. Było to dla nas pewnego rodzaju ograniczenie, ale teraz możemy już w pełni rozwinąć skrzydła i jest nam znacznie łatwiej. Dzięki dodatkowym funduszom z NRA możemy jeszcze skuteczniej dostosować grafik do potrzeb zawodniczek i zawodników, bo mamy dodatkowe pieniądze, by zapłacić wykładowcom za prowadzenie zajęć w nietypowych terminach. Jako uczelnia niepubliczna mamy też drobną przewagę nad uczelniami publicznymi, bowiem w ramach współpracy ze sportowcami możemy być bardziej niezależni i elastyczni. Szybko możemy dokonać jakichś modyfikacji w sprawach dotyczących kształcenia czy rekrutacji takich osób. Warto też dodać, że wybitnym sportowcom, osiągającym znakomite rezultaty na arenie międzynarodowej, pokrywamy wszystkie koszty i nie muszą oni płacić czesnego. Staramy się u nas stworzyć sportowcom tak komfortowe warunki, jak tylko się da. Choćby dlatego praktycznie o każdej porze mogą oni kontaktować się ze swoim tutorem i konsultować z nim różne sprawy. Nie ma sytuacji bez wyjścia. Zawsze znajdujemy optymalne rozwiązanie – mówi Filip Wiśniewski, prezes Klubu Uczelnianego AZS WSG Bydgoszcz.
Co ciekawe, z uczelnią w mieście nad Brdą na przestrzeni lat związanych było wielu olimpijczyków. Na liście wybitnych studentów WSG znajdziemy m.in. wioślarkę Magdaleną Fularczyk-Kozłowską (mistrzynię olimpijską z Rio de Janeiro 2016 i brązową medalistkę igrzysk w Londynie 2012), jej koleżankę po fachu Marię Wierzbowską (olimpijkę z Rio 2016 i Tokio 2020), kajakarkę Helenę Wiśniewską (w Tokio wywalczyła brąz) oraz lekkoatletkę Igę Baumgart-Witan, czyli zdobywczynię złotego i srebrnego krążka w stolicy Japonii w biegach sztafetowych.
Wszystko da się pogodzić
Wybitni olimpijczycy studiują zresztą w wielu polskich miastach. O tym, jak ważne jest prowadzenie dwutorowej kariery, przekonał się m.in. Kajetan Duszyński.
– Pójście na studia otworzyło mi oczy. Zobaczyłem, że warto specjalizować się również w innym kierunku, że nie liczy się tylko sport. Ludzie na uczelni, tak jak sportowcy, też ciężko pracują każdego dnia, by do czegoś dojść* – mówi mistrz olimpijski z Tokio w sztafecie mieszanej 4×400 m, który jest doktorantem na Politechnice Łódzkiej na kierunku biotechnologia.
– Skąd się wzięła u mnie ta biotechnologia? Trenując w liceum miałem drobne problemy, żeby połączyć treningi i starty z przygotowaniami do matury. Dostałem się wtedy do kadry narodowej, miałem dużo wyjazdów. Mój wychowawca mi pomagał, ale generalnie nie chodziłem do szkoły nastawionej na sport. Jakoś sobie poradziłem, maturę zdałem, choć moje wyniki nie były rewelacyjne. Przyznam, że przed egzaminem dojrzałości nie zastanawiałem się nad tym, na jakie studia pójść, tylko myślałem o juniorskich MŚ, które były dla mnie najważniejszą rzeczą pod słońcem. To nie tak, że kompletnie mi nie zależało na nauce, lecz po prostu w pewnym momencie już „nie wyrabiałem” i nie zdołałem się zorientować, na którą uczelnię warto się wybrać. Na studia poszedłem trochę na ślepo, ale jednak uwzględniając swoje zainteresowania. Zawsze lubiłem biologię, chemię i stąd biotechnologia. Było w tym wszystkim trochę przypadku, ale dobrze trafiłem. Zacząłem z czystą kartą i połknąłem bakcyla. Łatwo nie było, lecz szybko mi się spodobało. Już na pierwszym roku zdałem sobie sprawę, że chcę działać naukowo, że prawdopodobnie spróbuję zrobić doktorat. Pracę inżynierską napisałem na temat krystalizacji białek, a konkretnie białek drożdżowych. Potem poszedłem bardziej w kierunku bioinformatyki i badałem komórki produkujące celulozę bakteryjną, a teraz na doktoracie zajmuję się białkami pochodzącymi od zwierząt udomowionych, czyli np. od owiec, kur czy koni – opowiada Duszyński. A czy to, że wciąż się uczy i zdecydował się na doktorat, wynika też z tego, iż chce się lepiej zabezpieczyć na przyszłość?
– Zapewne każdy patrzy na to inaczej. Być może część osób dałaby radę oprzeć się tylko na sporcie i zagwarantowałaby sobie spokojną przyszłość po zdobyciu medalu olimpijskiego, skutecznie przyciągając uwagę mediów i sponsorów. Wątpię jednak, by medal w połączeniu z jakąś popularnością załatwiał całą sprawę. Złoto olimpijskie jest zbyt małym sukcesem, jakkolwiek by to zabrzmiało, aby zagwarantowało pewny byt pod kątem finansowym. Na pewno w moim przypadku to za mało. Przynajmniej na ten moment. Nie jestem przedstawicielem dyscypliny, gdzie po takim sukcesie jak złoto igrzysk już raczej nie trzeba się martwić o to, co będzie potem. Mam nadzieję, że jeszcze wiele lat występów przede mną. Gdybym wszedł na szczyt i utrzymał się na nim przez dłuższy czas, to dopiero coś takiego mogłoby mi zapewnić pewien komfort i fajny start w przyszłość po karierze. Na studia poszedłem ze względu na zainteresowanie nauką i samą dziedziną, jaką jest biotechnologia. Chciałem rozwijać jakąś pasję w trakcie kariery sportowej. To był mój cel, gdy wybierałem się na uczelnię – podkreśla Kajetan.
– Łączenie nauki z uprawianiem sportu wymaga elastyczności od nas, ale też od wykładowców czy prowadzących zajęcia. Na szczęście ja na to mogłem liczyć. Czasem, gdy łączy się dwie drogi bywa trudno, bo przyjeżdżasz z jakiegoś zgrupowania i nagle masz dwa razy więcej zajęć niż normalnie, ponieważ musisz sporo nadrobić. Wobec tego studia dla sportowca chwilami są taką kulą u nogi, ale to wszystko naprawdę da się pogodzić! Zwłaszcza jeśli komuś zależy na prowadzeniu dwutorowej kariery – dodaje 27-latek związany z AZS Łódź.
* Wypowiedzi Kajetana Duszyńskiego pochodzą z książki „Sport to nie wszystko”