Z prof. Jolantą Żyśko rozmawiamy o Narodowej Reprezentacji Akademickiej. Prorektor ds. promocji i rozwoju AWF Warszawa nie ma wątpliwości, że to bardzo ciekawy i wartościowy projekt.
PIOTR CHŁYSTEK: W ostatnim czasie coraz więcej mówi się w polskim sporcie o dwutorowej karierze.
JOLANTA ŻYŚKO: I bardzo mnie to cieszy, tak jak cieszy mnie projekt Narodowej Reprezentacji Akademickiej. Prace nad stworzeniem odpowiedniego programu dotyczącego dwutorowej kariery na dobrą sprawę rozpoczęły się tuż po wejściu Polski do Unii Europejskiej w 2004 roku. Prowadzono wówczas w wielu krajach badania na temat połączenia edukacji ze sportem, w których miałam okazję uczestniczyć jako ekspert Komisji Europejskiej. Dostrzegliśmy wtedy, że dużo państw ma problem, by te dwa obszary właściwie ze sobą funkcjonowały. Kolejne analizy tylko utwierdzały nas w przekonaniu, że ten problem można rozwiązać jedynie dzięki ścisłej współpracy pomiędzy przedstawicielami różnych instytucji. Nie tylko uczelni wyższych.
To prawda. Wówczas opracowano pewne wytyczne, którymi należy się kierować, gdy chcemy ułatwić życie zawodniczkom i zawodnikom, zamierzającym iść na studia lub je kontynuować. Trzeba przede wszystkim zadbać o szczegóły w kilku sektorach. Rzecz jasna młodzi ludzie muszą mieć dobre warunki do treningów i wsparcie uczelni, lecz nie uda się wprowadzić systemowych rozwiązań bez pomocy państwa. Dlatego tak istotny jest fakt, iż projekt NRA powstał z udziałem Ministerstwa Edukacji i Nauki. W jakimś stopniu jest to rozwiązanie systemowe, ale widzę, że nadal są uczelnie, które nie rozumieją tego programu. Wobec tego idea dwutorowej kariery wymaga w Polsce dalszego rozwoju i jeszcze skuteczniejszych działań komunikacyjnych.
Generalnie jednak Narodowa Reprezentacja Akademicka to chyba bardzo pozytywne zjawisko?
Oczywiście, bowiem pozwala na indywidualizację działań. Zarówno sportowców, jak i nauczycieli akademickich. W przeszłości zawodnicy korzystali z tzw. Indywidualnego Toku Studiów, ale teraz zyskali więcej swobody. Dziś łatwiej przygotować precyzyjny plan dla jednostki, gdyż program NRA daje uczelniom środki finansowe, dzięki którym można zapłacić nauczycielom za indywidualne i dodatkowe zajęcia z danym sportowcem. W Polsce, ale też w innych krajach, mamy rozwiązania na łączenie nauki z uprawianiem sportu na poziomie szkoły podstawowej czy liceum, bo funkcjonują np. klasy sportowe.
Luka jest na następnym poziomie, czyli w szkolnictwie wyższym. Kiedy młody zawodnik szykuje się do matury, wchodzi w okres przejściowy i często nie wie, czy później poradzi sobie z łączeniem treningów ze studiami, czy otrzyma wsparcie. W takich okolicznościach nastolatkowie wielokrotnie porzucają karierę sportową. NRA to pierwszy projekt, pozwalający realnie myśleć o tym, że wspomniana luka zostanie wypełniona.
Czy na uczelniach, zwłaszcza tych niezwiązanych ze sportem, wzrasta świadomość tego, jakie potrzeby mają zawodniczki i zawodnicy?
Wzrasta, lecz jestem zaskoczona, że wciąż w wielu krajach tej świadomości brakuje. Wśród nauczycieli nie ma dyskusji o tym, czym jest sport. Wykładowcy nie chcą i nie potrafią być elastyczni w relacjach z zawodnikami, nie rozumieją ich potrzeb. Także u nas często oczekiwano od sportowców obecności na wszystkich zajęciach, bo nie zwracano uwagi na to, że muszą jechać na zgrupowanie kadry czy jakieś mistrzostwa.
Teraz to się zmienia. To również zasługa programu NRA, który spełnia też rolę edukacyjną. Dzięki niemu na dobre zrywamy ze stereotypem, sugerującym, że sportowcy to słabi studenci, próbujący unikać zajęć i szukający dróg na skróty. Absolwenci Akademii Wychowania Fizycznego przestają być postrzegani jako specjaliści od fikołków.
Jak realizujecie program dwutorowej kariery na Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie?
Bazując na doświadczeniach z przeszłości, działania dotyczące dwutorowości podzieliliśmy sobie na kilka obszarów. Pierwszym jest ten finansowy, ponieważ wspieramy studentów-sportowców na różne sposoby. Przyznajemy stypendia rektorskie, ministerialne i socjalne, a najlepsi zawodnicy nie muszą płacić za akademik. W obszarze dydaktycznym jesteśmy elastyczni w kwestiach organizacji zajęć oraz Indywidualnego Toku Studiów, ale też za osiągnięcia sportowe przyznajemy dodatkowe punkty podczas rekrutacji.
Każdy ze sportowców ma u nas opiekuna – osobę, która pomaga przejść przez cały proces studiów. Dzięki temu zawodnicy są spokojniejsi, wiedzą dokładnie, co i kiedy powinni zrobić. Niezwykle ważna jest dla również sama rywalizacja, dlatego ściśle współpracujemy z Akademickim Związkiem Sportowym i chcemy, by nasi studenci odgrywali istotne role w Akademickich Mistrzostwach Polski. Wisienką na torcie jest jednak obszar społeczno-psychologiczny, w którym za pomocą metod związanych z coachingiem czy mentoringiem staramy się pomóc sportowcom i postawić właściwą diagnozę, jaką ścieżkę powinni obrać i w jakim kierunku powinni się rozwijać z myślą o życiu po zakończeniu kariery.
Spora grupa sportowców skorzystała już z waszego wsparcia.
Ostatnio naszą ambasadorką była nasza studentka, ale przede wszystkim mistrzyni świata i Europy we wspinaczce na czas Aleksandra Mirosław. Z nami jest związana również mistrzyni Starego Kontynentu w biegu na 100 m przez płotki Pia Skrzyszowska czy taekwondzistka Patrycja Adamkiewicz.
Prezes Zarządu Głównego AZS prof. Alojzy Nowak regularnie podkreśla, że studenci-sportowcy to często osoby wszechstronnie uzdolnione, przygotowane do działania w wielu obszarach po zakończeniu kariery. Może się pani pod tym podpisać?
Mogę! Choćby dlatego, że przeprowadzono szereg badań, pokazujących, iż dobrzy sportowcy to zwykle świetni studenci, budujący prestiż uczelni, a często też dbający o promocję naszego kraju. Przede wszystkim jednak sport w sposób naturalny daje im wiele kompetencji, przydatnych w różnego rodzaju aktywnościach. Nastawienie na realizację konkretnych celów, umiejętność podejmowania szybkich decyzji, konsekwencja w działaniu – tego uczy sport i takich cech szukają pracodawcy. A zatem sport to czasem nawet lepsza szkoła życia niż studia.
Źródło:Przegląd Sportowy